Nic to jednak straconego. W jednej z książek, jakie czule hołubię na półce w kuchni (a rzadko zaglądam, bo nie mam czasu), wyczytałam przepis, który mnie zaintrygował. Marlena de Blasi autorka bestselleru Tysiąc dni w Toskanii przykuła moją uwagę intrygującym przepisem na wieprzowinę, która ma jako żywo przypominać aromatyczną dziczyznę. I faktycznie - dzięki mocy przypraw i butelce czerwonego wina tak właśnie jest!
Składniki:
1,5 kg wieprzowiny
10 jagód jałowca
10 goździków
10 ziarenek czarnego pieprzu
2 łyżki oliwy
3 cebule (duże)
2 ząbki czosnku
papryczka chili
butelka czerwonego wina półwytrawnego
1 kartonik przecieru pomidorowego Dawtona
łyżeczka octu balsamicznego
nieco świeżego rozmarynu
sól, świeżo zmielony pieprz
olej rzepakowy
10 jagód jałowca
10 goździków
10 ziarenek czarnego pieprzu
2 łyżki oliwy
3 cebule (duże)
2 ząbki czosnku
papryczka chili
butelka czerwonego wina półwytrawnego
1 kartonik przecieru pomidorowego Dawtona
łyżeczka octu balsamicznego
nieco świeżego rozmarynu
sól, świeżo zmielony pieprz
olej rzepakowy
Mięso kroimy na nieduże kawałki, solimy, pieprzymy i lekko obsmażamy na patelni na rozgrzanym dobrze oleju. Gotowe kawałki mięsa(w środku może być surowe, bo to nie koniec jego obróbki) przekładamy do garnka. Na tej samej patelni szklimy cebulę i czosnek. Do garnka zawierającego mięso wlewamy wino i wszelkie przyprawy, a także przecier pomidorowy oraz zeszklone cebulę i czosnek. Dusimy dość długo bo nawet 2 godziny. Mięso ma być bardzo miękkie (rozpadać się pod naciskiem sztućca) oraz powinno przejść wszystkimi aromatami, tak bardzo kojarzącymi się z przyrządzaniem dziczyzny. Cebula natomiast rozpadnie się zagęszczając sos.
Przepis pochodzi z Toskanii, a więc najpiękniejszej części Włoch i jeśli koniecznie chcecie od początku do końca trzymać się konwencji radziłabym skonsumować danie ze świeżym pieczywem typu ciabatta. Według mnie jednak znakomicie smakuje zarówno z młodymi ziemniakami ugotowanymi w osolonym wrzątku, jak i - kaszą. Dziś jednak, nie bacząc na konwenanse, podałam potrawę z ryżem do risotto, bo zostało go sporo z poprzedniego obiadu, a w mojej kuchni nic się nie marnuje! :)
Znakomita rzecz, koniecznie spróbujcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz