Nie zrobiłam dziś regularnego obiadu, bo nie sądzę, byśmy byli w stanie go zjeść. Jest naprawdę gorąco (u Was też?) i choć taka pogoda nastraja bardzo pozytywnie, szczególnie w kontekście nadchodzącego majowego weekendu, to jednak wymaga od nas specjalnego traktowania swego ciała. Czyli - dużo napojów, koniecznie mocna kawa, niekoniecznie - suty posiłek. Jestem pewna, że Zapuszkowani przyznają mi rację, gdy wszedłszy do jadalni odnotują brak dymiących półmisków, a jedynie półmisek pełen aromatycznych warzyw oraz mrożoną zieloną herbatę.
Składniki:
- liście dowolnej sałaty, ja wybrałam strzępiastą
- trzy dojrzałe, czerwone pomidory
- jeden średni ogórek
- pół czerwonej cebuli (spora była)
- małe opakowanie słodkiej kukurydzy od Dawtony
- kostka fety
- oliwa z oliwek
- sok z połowy cytryny
- świeżo zmielony czarny pieprz
- odrobina soli
- 2 ząbki czosnku
Wszystkie świeże warzywa dokładnie myjemy. Z liści sałaty sporządzamy podstawę pod inne składniki. Pamiętajmy by na tym etapie mieć już gotowy dressing (oliwa, cytryna, czosnek, sól, pieprz) i poświęcić niedużą jego część na polanie sałaty, by ona również przy późniejszej konsumpcji okazała się aromatyczną częścią sałatki. Pomidory kroimy w ósemki, ogórek obieramy (lub nie) i kroimy w plasterki, cebulę siekamy dowolnie. To wszystko układamy warstwami. Dodajemy kukurydzą. Kroimy fetę w kostkę i układamy na samym wierzchu sałatki. Następnie całość polewamy dressingiem. Zadbajmy by sos przeniknął w miarę równomiernie, jeśli okaże się, że jest go za mało - śmiało doróbmy nieco więcej. Osobiście nie przepadam gdy trafi mi się "suchy" kawałek sałatki, a dobry dressing stanowi połowę sukcesu.
Sałatkę pochłaniamy z kawałkami świeżej pszennej bagietki lub ciabatty i obficie popijamy. Na przykład schłodzonym białym lub różowym winem.
Udanej laby majowej! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz