My - to ostatnie. Ciężko jest zaaranżować wyjście, gdy jest się rodzicem. Dzieci komplikują życie towarzyskie, ale nie dramatyzujmy, nie jest też tak, że pozbawiają go nas kompletnie. Po prostu żeby dobrze bawić się w sylwestrową noc i aby dziatki spały snem kamiennym, czując naszą obecność, należy pójść na pewne kompromisy.
Jednym z takich kompromisów jest impreza domowa - nierzadko z innymi dzieciatymi.
W tym roku zaszczyt zorganizowania sylwestrowego party przypadł na nas, Zapuszkowanych, i dobrze wiemy, co zrobimy z tym fantem. Zasada numer jeden Zapuszkowanej, weźcie sobie ją proszę do serca: ZERO MARTYROLOGII KUCHENNEJ. Szukamy prostych przepisów na zakąski, a do tych, do których przyjdzie nam nieco przysiąść zatrudniamy domowników. Jeść chcą? To niech pomogą! Nie ma, że się zrobi samo! ;)))


Druga rzecz to odpowiednia oprawa imprezy. Osobiście jestem estetką, uwielbiam ładne przedmioty, potrafię zachwycić się piękną filiżanką lub obrusem i nie spać po nocach, gdy jest to dobro z jakichś przyczyn nieosiągalne ;). Nie oznacza to bynajmniej, że na ładne rzeczy jestem w stanie wydać fortunę, a przed planowaną imprezą robię wielkie zakupy w sklepach z wyposażeniem wnętrz, byleby wszystko wyglądało, jak sobie wymarzyłam. Nic z tych rzeczy. Oczywiście nazbierałam kilka cudownych naczyń, które chętnie prezentuję, gdy zapraszam ludzi. Lecz jeśli czegoś mi brakuję - nie wpadam w panikę. Za ścianą mam zaprzyjaźnioną sąsiadkę, oprócz tego mamę, siostrę i tak dalej. Zwyczajnie pożyczam, do czego namawiam! ;)
Rzeczy, które natomiast chętnie kupię to wszelkie atrybuty hucznej zabawy - serpentyny, konfetti, papierowe trąbki. Myli się ten, kto myśli, że takie rzeczy przeznaczone są do zabawy dla najmłodszych! :)
Punkt trzeci i ostatni - zaopatrzenie barku.
Z reguły domowe imprezy skłaniają gości do przyniesienia zarówno drobnej zakąski, jak i preferowanego alkoholu. Jednak wypada z naszej strony zapewnić niezdecydowanym poczęstunek drinkiem naszej roboty - miejmy zatem kilka rodzajów napojów oraz alkoholi.
Zdradzę Wam, jaki jest mój ulubiony, absolutnie bezkonkurencyjny koktajl, które zawsze przedłożę nad inne, choćby najbardziej wymyślne.

Campari z sokiem grejfrutowym, dużą ilością pokruszonego lodu i ćwiartką świeżej pomarańczy to, coś czym z rozkoszą wzniosę toast za powodzenia w nadchodzącym roku.
Również Wasze! :)