
Bo nie wiem jak Wy, ale ja nienawidzę chorować i nie znoszę tracić kontroli nad domem. Na szczęście powoli ją już odzyskuję :)
I odtwarzam właśnie mozolnie fasolkę mamy, bo strasznie mi zasmakowała!
Składniki:
1 szklanka fasoli "Jaś"
1 puszka białej fasoli od Dawtony
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1,5 puszki pomidorów bez skórki (również Dawtona)
dobrej jakości pęto kiełbasy, ew. kilka kawałków podsmażonego boczku
1 łyżka cukru
tymianek, ostra papryka, sól, pieprz do smaku
olej rzepakowy (zdrowszy!)
Lubię, gdy fasola zawarta w tym daniu jest różnej wielkości, a także, gdy niektóre fasolki są twardsze i stawiają większy opór, a inne rozpływają się w ustach - dlatego też mieszam ugotowaną fasolę Jaś z fasolką w puszce.
Fasolę zalewamy wodą i pozostawiamy tak na noc. Następnego dnia gotujemy do względnej miękkości około godziny w tej samej wodzie, którą zalaliśmy. Cebulę siekamy wedle uznania, ale raczej drobno i dusimy na oleju. Siekamy również czosnek i dorzucamy do cebuli. Na koniec kroimy kiełbasę w półplastry i opcjonalnie - plastry boczku. Wszystko to również podsmażamy na tej samej patelni, co cebulę i czosnek. Ważne, by ogień pod patelnią nie był duży, zależy nam na zrumienieniu oraz zeszkleniu, nie chcemy by cebula była czarna, a kiełbasa jak wyjęta z ogniska.
Odcedzamy gotową fasolę i do garnka, w którym się znajduje wrzucamy zawartość patelni, pomidory oraz fasolkę z puszki. Wszystko solidnie mieszamy, przyprawiamy, nie żałując tymianku i dusimy przez kolejnych kilka minut.
Nie jest to dietetyczne danie, ale naprawdę krzepi i stawia na nogi w każdej niedyspozycji! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz