No cóż, nie jest to piątek - zrzędzi mi za plecami Zapuszkowany.
Dla mnie jednak szklanka jest zawsze do połowy pełna, więc cieszę się, że poniedziałek już za mną. W poniedziałki zawsze mam najwięcej pracy, zupełnie jakby wszyscy, z którymi przyszło mi współpracować już w niedzielę po południu z niecierpliwością opracowywali poniedziałkowy plan dnia. Dlatego też nie miałam wczoraj szansy na żadne spektakularne akcje kulinarne, dziś też zresztą nie. Uznałam, że po dwóch bardzo intensywnych dniach należy mi się odrobina luzu. Nic nie relaksuje mnie bardziej niż ciekawa lektura. A, że parę miesięcy temu otrzymałam w prezencie wciąż nietkniętą książkę o sztuce Andy'ego Warhola zabrałam się doń żwawo i z wielką radością.
Wertując arcyciekawą lekturę pomyślałam, że właśnie znalazłam interesujący temat do poruszenia na blogu Zapuszkowanych.
Jaka p

Andy'ego Warhola inspirowały produkty kultury masowej. Co ciekawe, twierdził, że nie wystarcza mu rola obserwatora wytworów tej kultury, on pragnął być jej twórcą. Marzył wręcz o byciu maszyną, co uzasadniał z wdziękiem - w końcu wszyscy przez całe życie robimy to samo. Coś, co wielu artystów przyprawiłoby o dreszcz obrzydzenia, jego zdawało się wręcz fascynować. Większość dzieł Andy'ego Warhola obracała się wokół konceptu szeroko pojętej kultury amerykańskiej. Z lubością malował przedmioty codziennego użytku: pieniądze, jedzenie, napoje, damskie obuwie, ale także ikony ówczesnej popkultury: ważne osobistości i gwiazdy. Według niego, te właśnie odwzorowania codziennej rzeczywistości reprezentowały kulturalne wartości Stanów Zjednoczonych. Coca-Colę utożsamiał z demokratyczną równością:
Wspaniałe w tym kraju jest to, że Ameryka zaczęła tę tradycję, w której najbogatsi konsumenci kupują zasadniczo te same rzeczy co najbiedniejsi. Możesz oglądać telewizję i zobaczyć Coca-Colę i wiesz, że prezydent pije Colę, Liz Taylor pije Colę i pomyśl, że ty też możesz pić Colę. Cola to Cola i za żadną sumę pieniędzy nie kupisz lepszej Coli od tej jaką pije bezdomny na rogu. Wszystkie Cole są takie same i wszystkie Cole są dobre. Liz Taylor to wie, prezydent to wie, bezdomny to wie i ty to wiesz.
Jak to było z zupą? Warhol podkreślał, że zawsze odczuwał osobistą więź z przedstawianymi przez siebie przedmiotami. Zupa Campbell’s nie była dla niego wyłącznie ilustracją produktu żywnościowego, była również istotną częścią jego życia i wspomnień. W dzieciństwie bowiem mama karmiła go tą zupą kiedy był chory. Pokłady czułości, jakie wiązały się ze spożywaniem jej we wczesnych latach i więzią z ukochaną kobietą, sprawiły, że Warhol jako osoba dorosła wciąż był jej wiernym fanem. Ponoć żywił się głównie nią raz po raz zakąszając krakersami. Zupa Campbell’s była dla artysty swoistym comfort food, czyli jedzeniem, wzbudzającym poczucie bycia w domu, wprawiającym w blogi nastrój bazujący na wspomnieniach ze świata dziecięcych lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz